niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 4

Wybiegłam z jego domu kierując się w stronę samochodu. Cholera no, co ja sobie myślałam.. Oby tylko nic nie pamiętał z dzisiejszego wieczoru.. Nagle poczułam jak ktoś przyciąga mnie do siebie od tyłu i kładzie dłonie na mojej talii. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Piotr. Odwróciłam się w stronę mężczyzny. O nie.. Radwan.. Nie mam siły na spotkanie z nim..
- Co Ty robisz? - zapytałam zdenerwowana i zaczęłam wyrywać się z jego silnego uścisku.
- Przestań - mruknął przyciskając mnie do ściany znajdującej się za nami.
- Zostaw mnie - odparłam wkurzona wciąż go od siebie odpychając.
W końcu jakoś udało mi się uciec. Biegnąc w stronę samochodu zrozumiałam, że on jest chory.. Nigdy nie da mi spokoju.. To kolejny powód mojego wyjazdu. Muszę stąd zniknąć i zadbać o to, aby nie dowiedział się, gdzie jestem.
Roztrzęsiona wróciłam do domu Leny. Wszyscy już spali, więc po cichu poszłam do łazienki i szybko się wykąpałam. Ubrana w piżamę skierowałam się do swojego pokoju. Jutro zaczynałam dyżur po południu, więc usiadłam na łóżku biorąc ze sobą laptopa. Zaczęłam szukać biletu do Izraela starając się wybrać jakiś termin. W końcu zdecydowałam się na datę która wypadała dokładnie za tydzień. Do tego czasu powinnam zdążyć uporządkować wszystkie sprawy w Polsce. Będę musiała jeszcze skontaktować się z siostrą. Cicho westchnęłam zamykając laptopa i odłożyłam go na biurko, po czym zgasiłam światło i położyłam się próbując zasnąć. Jednak sen nie nadchodził, bo cały czas myślałam o tym, co stało się między mną a Piotrem zaledwie godzinę temu. Próbując zrozumieć, dlaczego to zrobiłam, analizowałam każdy szczegół tego dnia. Jednak nie przyniosło to żadnej odpowiedzi, więc w końcu zasnęłam.
Rano obudziłam się z myślą, że to wszystko tylko mi się przyśniło. Jednak z każdą kolejną minutą zdawałam sobie sprawę, że wydarzyło się naprawdę i nie dam rady tego cofnąć. Wstałam i biorąc ciuchy poszłam do łazienki. Ubrałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Zeszłam na dół do kuchni.
- Hej - Lena uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć - odwzajemniłam uśmiech.
Pomogłam jej dokończyć śniadanie, a przy okazji chwilę porozmawiałyśmy. Kiedy przyszedł Witek razem zjedliśmy posiłek.
- Podjęłaś już decyzję czy wracasz do Izraela? - zapytała mnie w pewnej chwili przyjaciółka.
- Tak - odparłam - Wracam.
- Masz już jakiś konkretny termin? - zapytał brunet.
- Za tydzień - przyznałam.
- Szybko - stwierdziła Lena wstając i wkładając swój talerz do zmywarki.
- Nie było innych terminów - skłamałam również wkładając naczynia do urządzenia.
- To ja lecę do pracy - powiedział przelotnie ją całując, pożegnał się ze mną i wyszedł.
- A tak naprawdę.. Dlaczego tak szybko lecisz? - zapytała kiedy za jej mężem zamknęły się drzwi.
- Wczoraj byłam u Piotra, bo zostawiłam u niego paszport. Rozmawialiśmy chwilę i.. pocałowałam go.. Był pijany, więc mam nadzieję, że nie będzie nic pamiętał.. Potem uciekłam i na ulicy spotkałam Radwana.. Znowu się do mnie przystawiał.. Muszę stąd wyjechać.. Mam już dość tego wszystkiego.. - westchnęłam cicho patrząc w okno - Między mną i Piotrem raczej już nic się nie zmieni.. Nie wiem po co wczoraj to zrobiłam.. A Krzysztof nie da mi spokoju.. Chcę odpocząć od tego miejsca.. I.. nie wiem czy w ogóle wrócę.. - przyznałam.
- Hana.. - przytuliła mnie lekko - Cokolwiek zrobisz, jestem z Tobą.. Pamiętaj o tym..
- Dziękuję.. - uśmiechnęłam się lekko również ją przytulając.
- Tylko dzwoń często.. - poprosiła.
- Jasne - zapewniłam i odsunęłyśmy się od siebie.
- Pracujesz jeszcze w szpitalu? - zapytała przechodząc do salonu.
- Tak. Stefan prosił żebym została dopóki kogoś nie znajdzie. Jeśli nikogo nie zatrudni w czasie tygodnia to.. nie wiem.. Nie dam rady zostać tu dłużej.. - westchnęłam.
- Nie przejmuj się, on na pewno to zrozumie - pocieszała mnie.
- Wiem.. Mam dzisiaj dyżur po południu, a Ty? - zmieniłam temat.
- Ja mam wolne - przyznała.
Pogadałyśmy jeszcze, pobawiłyśmy się z Felkiem. Czas szybko zleciał, była już 13.30, więc musiałam iść do szpitala. Dobrze że Radwana dzisiaj nie będzie.. Mam zmianę z Olą i Wójcikiem.
~*~
- Ola idź na OIOM. Powiedz Wójcikowi, żeby został na ginekologii. Ja będę na chirurgi - dziewczyna skinęła głową i wybiegła z pokoju.
Przywieźli nam osoby z dużego wypadku i ledwo nadążamy. Szybko wyszłam z lekarskiego i pobiegłam po schodach w dół. Zaczęłam szukać Wiki, podobno chciała mnie widzieć.
- O, Hana, tu jesteś.. - odetchnęła przystając na moment - Idziesz na OIOM?
- Nie, wysłałam tam Olę - odparłam.
- Okej.. Za jakieś 10 minut będę miała pacjentkę w ciąży, będziesz mi potrzebna.. - rozmowę przerwał dzwonek jej telefonu.
Gestem pokazała mi, żebym poczekała i odebrała.
- Co? Jak to nie może? Niech to szlak.. Nie wiem, spróbuję.. - westchnęła i rozłączyła się.
- Cholera no, Falkowicz nie może przyjechać, a my z Adamem nie dajemy już rady.. - westchnęła - Hana, możesz zadzwonić do Piotra? - zwróciła się do mnie.
- Wiki, przywieźli następnych - rzucił w przelocie Krajewski i pobiegł w stronę wyjścia ze szpitala.
- Proszę - popatrzyła na mnie błagalnie.
- Jasne - usłyszałam swoje własne słowa.
- Dzięki, daj mi znać czy przyjedzie - powiedziała i już jej nie było.
Westchnęłam cicho. Bez względu na wszystko nie mogłam odmówić.. Piotr zapewne już wytrzeźwiał.. Szybkim krokiem skierowałam się do lekarskiego i wyciągnęłam telefon. Zanim zdążyłam się rozmyślić wybrałam numer mężczyzny. Odebrał po 3 sygnale.
- Cześć.. - zaczęłam - W szpitalu jest urwanie głowy, przywożą nam osoby z wypadku i nie dajemy sobie rady. Wiki chciała żebyś przyjechał - powiedziałam na jednym oddechu.
- Zaraz będę - odpowiedział krótko i rozłączył się.
Schowałam komórkę do kieszeni fartucha i pobiegłam szukać Consalidy. Nie było czasu na rozmyślania.. Wybiegłam ze szpitala i rozejrzałam się. Po chwili dostrzegłam ją. Razem z Adamem stali obok noszy na których leżała ciężarna kobieta. To pewnie o niej wspominała.. Szybko ruszyłam w jej kierunku.
- O, Hana - odwróciła się w moją stronę - Przyjedzie?
- Tak - potwierdziłam.
- Świetnie. To jest ta pacjentka o której Ci mówiłam. Weź ją na razie do siebie, kiedy zjawi się Piotr przyślę go na ginekologię, okej?
- Tak, jasne - odparłam i razem z ratownikami weszłam do szpitala.
Zleciłam pielęgniarce zrobienie badań, a sama pobiegłam na górę. Na chwilę usiadłam przy biurku przeglądając dane pacjentki, które dała mi Wiki. 8 miesiąc.. Muszę poczekać na Piotra, potrzebna mi konsultacja chirurga..
- Wykonałam wszystkie badania, czy coś jeszcze? - do pokoju zajrzała pielęgniarka.
- Na razie nie. Jak przyjdzie Piotr zdecydujemy, co dalej - odpowiedziałam patrząc na nią.
- Dobrze - jak zwykle uśmiechnęła się i zniknęła.
Czekając na swojego męża mogłam chwilę odpocząć. Podeszłam do okna. Przyjechała kolejna karetka, do której natychmiast podeszli Adam i Ola. Czyli coś ginekologicznego.. Zapatrzona w widok za oknem nie usłyszałam, że ktoś wszedł.
- Wiki mówiła, że jestem Ci potrzebny - na jego głos aż podskoczyłam.
- Tak - odwróciłam się w jego stronę - Mam pacjentkę z wypadku, jest w ciąży - przyznałam.
- To chodźmy do niej - powiedział.
Skinęłam głową i wyszliśmy z pokoju lekarskiego. Zaprowadziłam go do odpowiedniej sali, po drodze opowiadając o kobiecie. Muszę go zapytać o wczorajszy wieczór, ale to później.. Weszliśmy do pomieszczenia.
~*~
- Dzięki za pomoc - uśmiechnęłam się lekko do niego.
Siedzieliśmy we dwoje w pokoju lekarskim. Stan pacjentki był już dobry, wszystko się udało, ale bez Piotra bym sobie nie poradziła.
- Nie ma sprawy - odparł.
- Wiesz.. Byłam wczoraj u Ciebie.. - zaczęłam.
- Wiem - przyznał.
Cholera.. Pamięta..
_____________________________________
Hej
Przychodzę do was, w końcu, z nowym rozdziałem ^^
Wiem, że się powtarzam, ale widocznie nie zrozumieliście. Więc powiem jeszcze raz.
Komentarze ,,kiedy next?" nie motywują do pisania. Ostatnio zaczęłam je usuwać, bo po prostu mam ich dość. Proszę was, nie męczcie mnie już nimi.
Nie będę się rozpisywać. Piszcie opinie na temat rozdziału c;
Do napisania ;*

niedziela, 19 lipca 2015

Nowy szablon

Hej!
Taka krótka notka xd
Jak możecie zauważyć - mamy szablon! Yay ^^
Nie wiem jak wam, ale mi się bardzo podoba <3 Jeżeli chcecie wiedzieć, skąd on jest, to link znajdziecie na blogu pod napisem ,,szablon''. Jest tam też nick autorki.
Piszcie w komentarzach swoje opinie na temat nowego wyglądu bloga cc;
To tyle. Żegnam się z wami i do zobaczenia przy następnym rozdziale ;**
PS Komentujcie rozdział 3. Ilość komentarzy jak do tej pory nie jest zbyt zadowalająca.. Mam nadzieję, że będzie ich więcej. Liczę na was ;3

wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 3

Kolejne 5 dni minęło tak samo. Skupiłam się na pracy i siedziałam w niej tak długo, jak tylko się dało.. Wczoraj dowiedziałam się, że Piotr wziął urlop na czas nieokreślony.. Nadal nie rozmawialiśmy. Tylko wtedy, dzień po tym, jak wysłałam mu tą wiadomość, wydawało mi się, że już zacznie rozmowę.. Patrzył na mnie w taki inny sposób.. Ale pomyliłam się..
Nadal mieszkam u Leny, bo nie wiem, czy szukanie mieszkania ma sens. Zamierzam wrócić do Izraela i raczej nie zmienię decyzji. Nie wiem co musiałoby się stać, żebym została w Polsce.
- Hana, zajrzysz na chirurgię? Mam pacjentkę, prawdopodobnie będę musiała przenieść ją na ginekologię, ale nie jestem pewna - głos Wiki wyrwał mnie z zamyśleń.
- Tak, zaraz przyjdę - uśmiechnęłam się lekko do niej.
- Dzięki - odwzajemniła uśmiech i szybko wyszła z lekarskiego.
Skończyłam zapisywać informacje w karcie pacjentki i wyszłam kierując się na odział. Po chwili znalazłam Wiktorię która zaprowadziła mnie na salę. Szybko zajrzałam do dokumentów kobiety.
- To może być torbiel. Zrobię USG i dam Ci znać - powiedziałam oddając jej papiery.
- Jakbyś mnie szukała jestem na OIOMie. Mam nadzieję, że Piotr szybko wróci, bo bez niego mamy urwanie głowy - westchnęła i wręcz wybiegła z sali.
,,Ja też bym tego chciała.." pomyślałam i poprosiłam pielęgniarkę, aby zawiozła pacjentkę na USG.
~*~
Miałam chwilę wolnego, więc usiadłam w pokoju przy komputerze. Przeglądałam stronę z biletami, chciałam coś zarezerwować, ale nie wiedziałam w jakim terminie.. Musiałam jeszcze wziąć urlop w pracy albo złożyć wypowiedzenie, sama nie wiem.. No i zadzwonić do rodziców lub siostry, bo nie będę miała się gdzie zatrzymać..
W końcu westchnęłam i zamknęłam laptopa. W ten sposób nic nie zdziałam.. Szpital nie jest dobrym miejscem na załatwianie takich spraw, muszę to przemyśleć na spokojnie, w domu..
Sięgnęłam do torebki aby odszukać paszport. Muszę sprawdzić, czy mam w nim wszystko aktualne. Nie mogłam go znaleźć, a przecież zawsze miałam go przy sobie..
- Cholera.. - mruknęłam pod nosem kiedy zdałam sobie sprawę, że zostawiłam go w mieszkaniu Piotra..
Będę musiała pójść do niego po pracy.. Nawet nie wiem czy jest w domu, mógł gdzieś wyjechać.. Tylko co ja wtedy zrobię..? Oddałam mu klucze..
- Hana, pani Kasia zaczęła rodzić. Sam nie dam rady, to będzie trudny poród. Z resztą wiesz, to Twoja pacjentka - na głos Radwana aż podskoczyłam.
- Już idę.. - mruknęłam niechętnie.
Perspektywa spędzenia w jego towarzystwie co najmniej godziny niezbyt mi się podobała, ale tu chodzi o dobro tej kobiety..
~*~
Wiedziałam, że będzie źle, ale nie, że aż tak. Ten pajac chyba zapomniał, że jesteśmy w pracy. Ciągle szukał tylko pretekstu żeby mnie w jakiś sposób dotknąć czy być bliżej. Już po 15 minutach miałam ochotę rzucić to wszystko i po prostu wyjść. A musiałam wytrzymać dwie godziny, bo wszystko się przedłużyło.
Kiedy już zdjęłam fartuch i umyłam ręce usiadłam opierając się o ścianę. Jestem cholernie zmęczona, wkurzona, a na dodatek głodna, bo prawie nic dzisiaj nie jadłam.
Kiedy zauważyłam przed sobą Krzysztofa odruchowo wstałam i chciałam odejść, ale on przytrzymał mnie przy ścianie.
- Dlaczego ciągle mnie unikasz..? Przecież wiem, że coś do mnie czujesz.. - zaczął się do mnie zbliżać.
- Nigdy.. -  wyrwałam jedną ręką i uderzyłam go w twarz, po czym uciekłam.
Mam dość..
~*~
- Hana.. Dlaczego..? - nie rozumiał.
Wcale mu się nie dziwę. Wczoraj jeszcze rozmawialiśmy o tym, co moglibyśmy usprawnić na ginekologii, a dzisiaj ja kładę na jego biurku wypowiedzenie.
- Przepraszam, to dość skomplikowane.. Nie mogę już dłużej tu pracować.. - mówiłam to z takim żalem.. Ale musiałam być twarda..
- Dobrze Hana, ale pozwól mi znaleźć kogoś na Twoje miejsce.. Potrzebujemy ludzi na ginekologię, jeśli teraz odejdziesz to nie damy rady.. Możesz pracować dopóki kogoś nie znajdę? - zapytał patrząc na mnie prawie błagalnie.
- No.. Dobrze.. - westchnęłam w końcu.
Wyszłam z jego gabinetu, a potem ze szpitala. Koniec dyżuru oznaczał koniec zajęć, a koniec zajęć oznaczał myślenie o Piotrze..
Właśnie, Piotr.. Muszę jechać po ten paszport.. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do mieszkania mojego męża. Miałam nadzieję, że zastanę go w domu. Już po chwili byłam na miejscu.
Siedziałam w samochodzie patrząc na okno od sypialni. Zapalone światło, a więc jest w domu. I to tak cholernie mnie onieśmiela..
W końcu wysiadłam z auta i podeszłam do drzwi. Po momencie wahania zapukałam. Dłuższą chwilę nie było żadnego odzewu. Kiedy miałam już odejść nagle w drzwiach zobaczyłam Piotra. Wyglądał.. źle..
Wyraźnie czułam od niego zapach alkoholu, a w salonie stała butelka wódki. Z mieszkania było też czuć zapach dymu.. Miał podkrążone oczy, był nieogolony.
,,To Twoja wina" dziwny głos w mojej głowie jeszcze pogłębił wyrzuty sumienia. Patrzyłam na niego w milczeniu nie wiedząc, co powiedzieć, zapomniałam nawet, po co przyszłam..
- Mogę..wejść..? - odezwałam się w końcu cicho, prawie szeptem.
Szatyn nic nie powiedział, przesunął się tylko pozwalając mi wejść do mieszkania. W środku panował okropny bałagan.. Piotr zamknął drzwi i podszedł do mnie.
- Po co przyszłaś..? - zapytał cicho nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Zapomniałam paszportu.. - szepnęłam patrząc w jego ciemne oczy.
Zawsze tak na mnie działał.. Nie potrafię przy nim normalnie funkcjonować.. Zwykle w dobrym znaczeniu tego słowa, ale teraz po prostu opanował moje myśli i ciało..
Wziął mój paszport z komody znajdującej się w salonie i podał mi go.
- Lecisz gdzieś..? - zbliżył się do mnie, aż zrobiło mi się gorąco..
- Nie.. Tak.. Może.. - zaczęłam się plątać.
Cholera, już nawet nie potrafię się normalnie wypowiedzieć..
- Hana.. - mruknął zakładając mi pasmo włosów za ucho.
Jestem pewna, że jutro nie będzie pamiętał nic z tego wieczoru.. Po alkoholu jest zupełnie inny..
Bez namysłu zbliżyłam się i pocałowałam go. Poczułam, jak odwzajemnia gest łapiąc mnie w talii. Po chwili opamiętałam się odsuwając od szatyna.
- Przepraszam.. - mruknęłam cicho i szybko wybiegłam z mieszkania.
Muszę jak najszybciej wyjechać..
__________________________________
Hej, wreszcie coś do poczytania c:
Przepraszam, że tyle to trwało, ale wszystko już wam wyjaśniłam. Jeśli jeszcze nie wiecie o co chodzi to zapraszam do poprzedniego postu.
Mamy chwilę zapomnienia Hany, wrednego Radwana i pijanego Piotra. Czyż nie robi się ciekawie..? ;3 Mam nadzieję, że tak ^^
Chyba jesteście zadowoleni. Chcieliście Hapi więc proszę, chwila Hapi specjalnie dla was c:
 Cóż, to chyba tyle. Nie będę się rozpisywać, bo i nie ma o czym.
Proszę o komentarze i do zobaczenia w kolejnym poście ;)
PS Jeśli już chodzi o komentarze. Proszę, nie piszcie tylko ,,Kiedy next?". Takie komentarze niezbyt motywują do pisania. Proszę was, napiszcie chociaż 1-2 zdania na temat rozdziału. To zajmie wam tylko parę minut. Z góry dziękuję :)
I tak - wiem, że rozdział krótki, ale chciałam go dzisiaj dodać.

Wyjaśnienia

Wiem, wiem. Znowu tak długo nie ma rozdziału. Lecz tym razem to nie jest moja wina.
Ok, od początku. Właśnie przed momentem wróciłam z wakacji. Od soboty nie było mnie w domu. Chciałam dodać wam rozdział przed wyjazdem i wszystko powiedzieć, ale się nie wyrobiłam. Pakowanie, załatwianie różnych rzeczy.. Jednym słowem miałam masę roboty. Myślałam, że skończę rozdział w sobotę, bo miałam mieć internet. Okazało się, że internet jest tak wolny, że nic nie da się na nim robić. Nic. A właściwie to prawie w ogóle go nie było.
Właśnie dlatego rozdział się nie pojawił. Nie zawalam bloga, nie mam was gdzieś, po prostu tak wyszło. Gdybym wiedziała, że nie będę miała jak wejść na bloggera, skończyłabym rozdział w domu i prawdopodobnie pojawiłby się w piątek.
Przepraszam, że tak wyszło, ale nic nie mogłam z tym zrobić. Mam nadzieję, że to zrozumiecie.
Jeśli chodzi o sam rozdział, to zaraz go skończę i dodam. Nie martwcie się, dzisiaj będzie na pewno. To, że tak długo mnie nie było nie zniechęci was do komentowania, prawda?
Właściwie mogłam to napisać pod rozdziałem, ale notka wyszłaby za długa, więc stąd osobny post.
Jeszcze raz przepraszam i proszę o komentarze pod rozdziałem numer 3 :)
Najpóźniej wieczorem będziecie już mogli go przeczytać ;*